Agencja Artystyczno-Reklamowa Gruv Art

Szanowni Państwo!
Serdecznie zapraszamy na długo oczekiwany w Poznaniu

spektakl Teatru Polonia
32 OMDLENIA Antoniego Czechowa

15 września 2013r. o godz. 18:00
w Teatrze Wielkim w Poznaniu

Reżyseria: Andrzej Domalik
Scenografia i kostiumy: Jagna Janicka
Światło: Katarzyna Łuszczyk
Producent wykonawczy: Rafał Rossa

Występują: Ignacy Gogolewski/Jerzy Łapiński, Krystyna Janda, Jerzy Stuhr
Czas trwania spektaklu 120 minut, dwie przerwy

32 Omdlenia 32 Omdlenia

32 Omdlenia 32 Omdlenia

32 Omdlenia

fot. Robert Jaworski

Opis spektaklu:
Antoni Czechow mistrzem humoru sytuacyjnego? Owszem. Zanim powstały najsłynniejsze dramaty jak "Mewa", "Trzy siostry", "Wiśniowy sad" pisarz marzył o stworzeniu oryginalnego wodewilu rosyjskiego. Niejako "po drodze" powstały jednoaktówki komediowe wystawiane z powodzeniem nie tylko na scenach stołecznych, także i na prowincji. Gatunki komediowe korespondowały z jego ironiczną naturą, prywatną skłonnością do żartu, zawsze przyglądał się z dużym zainteresowaniem aktorstwu komediowemu. 32 omdlenia tworzą trzy żarty sceniczne, jak sam je określał; "Niedźwiedź", "Oświadczyny" i "Historia zakulisowa". Czechow stawia krzywe zwierciadło przed swoimi bohaterami, często korzysta z kreski karykatury, dokleja im gogolowskie "nosy". Ale przede wszystkim bawi i każe nam się głośno śmiać. Jest to typowa "propozycja nie do odrzucenia" Obsada budzi dreszcz: Krystyna Janda, Jerzy Stuhr, Ignacy Gogolewski.
"Czy jest lekarz na sali?!"
Benefisowy spektakl Jerzego Stuhra, przygotowany na 40-lecie debiutu scenicznego.

Źródło: http://www.teatrpolonia.pl/32-omdlenia

Rezerwacja biletów:
rezerwacja@gruv-art.com.pl lub tel. 61 8471115

Bilety w cenie:
Parter, 1 strefa cenowa: 170zł
Parter, 2 strefa cenowa 160zł
Parter, 3 strefa cenowa 150zł
I Balkon, cena: 140zł
II Balkon, cena: 110zł
III Balkon, cena: 40zł i 30zł

Bilety do kupienia:
u organizatora GRUV ART. ul. Tańskiego 6
rezerwacja@gruv-art.com.pl lub tel. 61 8471115
www.bilety24.pl

Patroni medialni: Radio Merkury, MC Radio, IKS, TVP Poznań
Sponsor: AHMAD TEA LONDON

WYBRANE RECENZJE SPEKTAKLU 32 OMDLENIA TEATRU POLONIA


Wiesław Kowalski
Komizm i psychologia
Na „32 omdlenia” w Teatrze Polonia po bilety ustawiają się kolejki, zapisy na wejściówki rozpoczynają się już na kilka godzin przed pierwszym dzwonkiem. Przedstawienie ma oczywiście charakter popisu aktorskiego doprowadzającego publiczność do nieopanowanych salw śmiechu, koncertu mistrzowskiego, który naprawdę warto zobaczyć, tyle że jego atutem są wyważone proporcje między tonem serio a buffo.
Każdy z aktorów gra tutaj po kilka postaci, można więc w pełni docenić umiejętności bardzo wyrafinowanych odmian komizmu i aktorstwa psychologicznie prawdziwego. Role Jerzego Stuhra (rewelacyjny w roli brutalnego, zimnokrwistego gbura w „Niedźwiedziu”) i Krystyny Jandy stoją momentami na granicy aktorskiej szarży, ale absolutnie mieszczą się w estetyce spektaklu, w którym Andrzej Domalik skupił się przede wszystkim na aktorach, relacjach między nimi i na stworzeniu właściwego klimatu dla każdej z trzech opowieści. Siłę rażenia „32 omdleń ” stanowi przede wszystkim przeogromna dawka komizmu sytuacyjnego szalenie umiejętnie i inteligentnie wydobyta z użytych tekstów, znakomicie skomponowanych z komizmem Czechowowskiego języka. Na szczególne uznanie zasługują niezwykle zabawne, szczegółowo dopracowane w najmniejszym geście i działaniu, szlachetnie wystylizowane postaci zagrane – jakby w kontraście do wspomnianego wcześniej duetu - przez Ignacego Gogolewskiego. Aktorom pomaga też przestrzeń, która w żaden sposób ich nie ogranicza i nie skazuje – jak to bywa w sytuacjach gdy każe się Czechowa grać w klasycznych wnętrzach mieszczańskich z końca XIX wieku – do ciągłej kontroli możliwości ruchu. Niemalże pusta scena Polonii podbija jeszcze płynącą ze sceny czystość przekazu, dodając spektaklowi lekkości i swoistej spontaniczności interpretacyjnej. Wszystko biegnie tutaj swoim równym rytmem. Sceny ekspresyjne umiejętnie są kontrapunktowane monologami, które choć na chwilę pozwalają publiczności odetchnąć przed kolejnym wybuchem niepohamowanego śmiechu.
Wiesław Kowalski
Źródło: www.teatrdlawas.pl


Anna Czajkowska
W czym tkwi siła prawdziwego teatru
"...prawdziwie przedstawić życie i przy sposobności pokazać, jak dalece odbiega ono od normy"
A. Czechow

15 kwietnia 2011 w Teatrze Polonia w Warszawie odbyła się premiera spektaklu "32 omdlenia", w reżyserii i adaptacji Andrzeja Domalika, opartego na trzech komediowych jednoaktówkach napisanych przez Antoniego Czechowa we wczesnym okresie jego twórczości - "Niedźwiedź", "Oświadczyny" i "Historia zakulisowa". W adaptacji wykorzystano również utwory "Impresario pod kanapą" oraz "Pierwszy amant". Anton Pawłowicz Czechow, rosyjski pisarz, jeden z najwybitniejszych europejskich dramaturgów i doskonały realista, w swoich sztukach umiejętnie przeplatał humor z powagą, kpił z zubożałej arystokracji, prowincjonalnej inteligencji, nieżyciowych marzycieli i niespełnionych artystów-nieudaczników. Jego jednoaktówki, zwane przez samego autora żartami scenicznymi, dotyczą spraw pozornie nieważnych, codziennych. Krótkie, lekkie formy pełne humoru i gorzkich analiz rzeczywistości, w których pozornie dzieje się tak mało, tak naprawdę aż kipią od znaczeń. Oto mamy paradę ludzkich śmiesznostek, słabości, małostek i wielkości uczuć. Prawda psychologiczna postaci, mimo iż stworzona w innej epoce, doskonale przekłada się na współczesne czasy.
W pierwszej jednoaktówce do posiadłości pogrążonej w "grubej żałobie" wdówki, Heleny Iwanownej Popowej, zamkniętej z własnej woli w czterech ścianach swego domu, umarłej dla świata, przybywa tytułowy "Niedźwiedź" - Grigorij Stiepanowicz Smirnow. Gburowaty, ale pełen życia porucznik artylerii w stanie spoczynku, zamierza odebrać dług (tysiąc dwieście rubli!), zaciągnięty niegdyś przez zmarłego kilka miesięcy wcześniej męża Heleny. Pani domu przyjmuje go chłodno i odmawia natychmiastowego spłacenia należności. Nad Smirnowem wisi groza niezapłaconych rachunków, dlatego za wszelką cenę i obcesowo żąda pieniędzy. Sytuacja zmienia swój bieg, gdy Helena zgadza się na pojedynek na pistolety, które pierwszy raz w życiu bierze do ręki. Jej temperament i odwaga zaczynają przyprawiać Smirnowa o szybsze bicie serca. Uczucia obojga zaczynają się rozwijać. W drugim akcie spektaklu, w humoresce scenicznej pt. "Oświadczyny", pan Łomow zamierza oświadczyć się pannie Natalii. Przemawia za tym jego rozsądek i interesy, a także pragnienie znalezienia towarzyszki życia. W uroczystym dniu wybucha sprzeczka o głupstwo - najpierw o łąkę, potem o psa. Kawalera, już leciwego hipochondryka, ogarnia gniew, panna jest bliska ataku furii, a ojciec twardo stoi po jej stronie. Planowane małżeństwo, tak upragnione przez obie strony, wisi na włosku.
Jednoaktówki Czechowa to i trudne, a przy tym niezwykłe i satysfakcjonujące wyzwanie dla aktorów. Trzeba wielkiego talentu, by tak gładko poradzić sobie z rolami bohaterów, w ustach których ironia, cięta riposta, brzmią niezwykle wiarygodnie. Drobne sprawy domowe i osobiste opisał Czechow ze zniewalającym komizmem, odsłaniając przy tym nasze ludzkie wady. Postacie wielkiego dramaturga są wyraźnie przerysowane, ale właśnie dzięki temu autor potrafił uwydatnić prawdziwą naturę swoich bohaterów, ich słabości oraz skrywane namiętności. Szybkie zwroty akcji, energiczne działania i śmiech – oto ulubione narzędzia wielkiego dramaturga, docenione i celowo wybrane przez mistrzowski tercet na trzy aktorskie głosy – Krystyny Jandy, Jerzego Stuhra i Ignacego Gogolewskiego. I trudno się im oprzeć. Jubileuszowy spektakl przygotowany z okazji 40-lecia pracy artystycznej Jerzego Stuhra, pozwala kochanemu przez publiczność artyście pokazać cały kunszt techniki aktorskiej. Ekspresja i brawura w kreacji postaci, gra mimiką, gestem, doskonałe wyczucie roli – to tylko niektóre z jego atutów. Podczas spektaklu bawi się publiczność, ale bawią się też pani Krystyna i obaj panowie. Krystyna Janda gra doskonale, z charakterystyczną dla siebie manierą, ale właśnie tego oczekują widzowie i to oklaskują. Wszyscy wykonawcy niezawodni w swym kunszcie pokazują, jak aktor winien wykorzystywać słowo i głos na scenie .
Groteska i komedia przeradza się w pewnym momencie w refleksję na temat teatru, sceny. W trzeciej części, czyli "Historiach zakulisowych", skonstruowanych specjalnie z tekstów Czechowa, reżyser pokazuje, że gorzkie prawdy dotyczące zawodu aktora są aktualne do dziś. W garderobie, za kulisami, bohaterowie skłaniają widza, ale i samych siebie do refleksji nad kondycją obecnego teatru, zderzeniem tradycji z dynamiczną nowoczesnością, która coraz mniej dba o kunszt i technikę, mami blaskiem, multimedialnymi projekcjami, a przy okazji próbuje odsłaniać artystę-człowieka niemal "do kości". W spektaklu Domalika jest inaczej - trzy krzesła na scenie to cała scenografia. Nie ma rekwizytów, muzyki, nowoczesnych zabiegów scenicznych. Są za to wspaniałe kostiumy przygotowane przez Jagnę Janicką i są aktorzy. Jeden z nich żegna się już ze sceną na zawsze… . Jerzy Suhr mówi: "Wszyscy są zaskoczeni. A przecież nasza sztuka - to szarża, ale na takim poziomie, że nikt nie powie, że to chałtura. (...) Tego Czechowa to my pewnie będziemy grać i 5 lat, po całej Polsce będziemy jeździć. Ale to dobrze! Ludzie zobaczą, na czym polega teatr."
Reżyser i trójka aktorów zadają widzowi pytanie – w czym tkwi siła prawdziwego teatru? Jaka jest jego rola we współczesnym świecie? Ale gotowej odpowiedzi nikt z nas, licznie zgromadzonych w Teatrze Polonia, zajmujących każdy skrawek podłogi i schodów, nie otrzyma…
Anna Czajkowska
Źródło: www.teatrdlawas.pl


Notowała: Maria Malatyńska Polska Gazeta Krakowska nr 104
Okiem Jerzego Stuhra: Wyznanie szczęściarza
Pan to ma szczęście! Staruszek Czechow, odgrzebany w tych doskonałych, krótkich formach, popracował na Pański sukces w "32 omdleniach"...
- Jestem szczęściarzem, jeszcze jakim! Robiliśmy tego Czechowa, ale miałem wewnętrzne przekonanie, że choć jest to perełka, to jednak - jako przedstawienie - to jest taki żarcik. Trzy jednoaktówki: "Oświadczyny", "Niedźwiedź" i trzecia, skonstruowana specjalnie z tekstów Czechowa, ale "sprytnie" - co jako szczególny manewr udało się reżyserowi Andrzejowi Domalikowi znakomicie - to wszystko nie mogło być "poważne".
To był żart i miał być żart. Wiedzieliśmy, że musi być rytm, tempo, musi być za każdym razem całkowite przeobrażenie się, aby wychodzącego do następnej miniatury aktora, publiczność zupełnie nie poznawała. A więc żarcik, kreacja, sztuka, jako sztuczność.
I nagle okazało się, że publiczność wali drzwiami i oknami, inni aktorzy przychodzą na widownię i klękają przed nami, publiczność tak wspaniale reaguje, że aż chce się grać! Wybuchy śmiechu, entuzjazm, już dawno w teatrze tego nie słyszałem. Aktorów przychodzi bardzo dużo, a dla nich to jest uczta, bo widzą teatr taki, w jakim się wychowali.
Zaczepiają mnie młodzi ludzie, że takich aktorów to nigdy w życiu nie widzieli. A ja na to: Panie, w latach siedemdziesiątych to każde przedstawienie tak wyglądało. A tu, rzeczywiście, ludzie są jak zaczarowani!

Trzy krzesła stoją na scenie, a publiczność nie widzi, że poza nimi nie ma żadnej scenografii. Są tylko piękne kostiumy. I na tych trzech krzesłach jest troje pięknie ubranych aktorów. Widz w inne miejsca nie patrzy, bo wszędzie jest pusto. Scenografia więc nie rozprasza, ale każdy z aktorów ma bardzo wiele do ugrania.
Wczoraj mój Maciek powiedział, że nie widział mnie tak grającego od 20 chyba lat, chce jeszcze raz przyjść. Wszyscy są zaskoczeni. A przecież nasza sztuka - to szarża, ale na takim poziomie, że nikt nie powie, że to chałtura. Graliśmy 9 razy pod rząd. Nawet próby generalne sprzedano. Do końca czerwca przedstawienia już są wysprzedane.
Tego Czechowa to my pewnie będziemy grać i 5 lat, po całej Polsce będziemy jeździć. Ale to dobrze! Ludzie zobaczą, na czym polega teatr. Marian Opania przyszedł wczoraj i klęknął przed nami mówiąc; uratowaliście teatr!
Miałem wielkie szczęście, że trafiłem na taką partnerkę jak Krysia Janda, bo potrafimy się w sposób absolutny porozumieć. I niemal bez słów. Pamiętam, że raz miałem też podobne szczęście, gdy trafiłem na Anię Seniuk. Graliśmy w "Ich czworo". Prezentowała ten rodzaj komizmu, że nie mogłem na nią patrzeć, tak mnie rozśmieszała. Niestety, musimy w dniach 12, 13 i 14 maja przerwać granie, bo zaproszony zostałem do Cannes, na pokaz filmu Morettiego "Habemus papam". Będę jedynym polskim akcentem na festiwalu canneńskim. Wczoraj przyjął mnie minister Zdrojewski. Z okazji jubileuszu przyznali mi Komandorię z Gwiazdą, a pieniędzy na realizację własnego filmu znów nie dostałem. Osobistą decyzją pani dyrektor PISF-u, Agnieszki Odorowicz, która w dniu, kiedy nie przyznała dotacji - przysłała mi do teatru 15 czerwonych róż.
Notowała: Maria Malatyńska Polska Gazeta Krakowska nr 104
Źródło: Polska Gazeta Krakowska nr 104


Joanna Derkaczew
Jerzy Stuhr, wersja de luxe
Nie boi się, choć teatr gwiazd nie jest dziś w cenie. Stał się synonimem teatru fałszywego, kabotyńskiego. Z kategorii "sztuka" spadł do działu "usługi", wybrać się do teatru "na aktora" to tyle, co nie mieć ambicji. Reżyserzy traktujący teatr poważnie i misyjnie tępią wśród aktorów pretensje do tworzenia kreacji. Stawiają na grę zespołową. A jednak hasło "wirtuozerski popis wielkiego aktora" ciągle działa na widzów.
Tą znaną z XIX-wiecznych afiszów formułą Andrzej Seweryn od kilku sezonów reklamuje swój spektakl "Wyobraźcie sobie... William Shakespeare" (Teatr Słowackiego w Krakowie), kompozycję fragmentów ze sztuk stratfordczyka. Nie zawahał się też sięgnąć po nią Jerzy Stuhr. Zdecydował się uczcić 40-lecie pracy aktorskiej, występując w widowisku złożonym z trzech jednoaktówek Czechowa ("Niedźwiedź", "Oświadczyny" i "Historia zakulisowa").
Z zestawienia tekstów nie powstaje zwarta fabuła, łączy je za to nastrój nostalgii. Wystawiona w Teatrze Polonia składanka to nie opowieści o świecie, ale o aktorze. Do czego jeszcze jest zdolny? Jaką ma skalę, jakie spektrum emploi?
Występ w spektaklu złożonym z wyimków to przywilej gwiazd, które nie muszą się już z nikim ścigać ani udowadniać, że mają artystyczne ambicje. Zamiast poszukiwać nowych form, mogą sprawić trochę przyjemności sobie i widzom.
Korzystały z tego chętnie aktorskie legendy jak Helena Modrzejewska czy Sarah Bernhardt. Ruszały w tournée ze składankami monologów największych heroin. Nikt nie zarzucał im "gwałtu na klasykach" czy występowania przeciwko duchowi dzieła. Chodziło o akrobatyczny popis mistrzowskiego warsztatu.
W "32 omdleniach" Jerzy Stuhr pozwala sobie na luksus staroświeckiego gwiazdorstwa. Wciela się to w porywczego grubianina, to w rachityczną ofermę, to znów w człowieka dojrzałego, mającego dystans do swoich dokonań i słabości. Sceny kłótni z partnerującymi mu Krystyną Jandą i Ignacym Gogolewskim to poważne wyzwanie dla osób pragnących uchodzić za opanowane. Gdy w "Niedźwiedziu" wyzywa Krystynę Jandę na pojedynek, by zaraz odkryć w sobie miłość do niej, widownia na przemian dusi się ze śmiechu i płaczu. Apopleksja w jego wykonaniu jest akrobacją na powiekę, łydkę i lewy łokieć - godną Harpo, jednego z braci Marx. Wygłaszając w "Historii zakulisowej" monolog aktora prowincjonalnego, komedianta z wyboru, nie jest już cyrkowcem, ale partnerem do rozmowy. Tworzy atmosferę zwierzenia, spotkania. Upomina się o prawo do wygłupu. Tekstem Czechowa przyznaje się, że popis na scenie sprawia mu autentyczną satysfakcję.
W trzech jednoaktówkach nie pojawia się na scenie niemal żaden rekwizyt - jedynie trzy krzesła, jakaś karafka, wieszak. A jednak widowisko jest gęste, intensywne, bezpretensjonalne. Aktorzy nie wstydzą się mizdrzyć i zabiegać o aplauz. Krystyna Janda triumfuje w swoim emploi histerycznej paskudy. Ignacy Gogolewski uśmiecha się przewrotnie jako potulny sługa, który swoje wie.
I co z tego, że każdy wybitny koncert aktorski ma w sobie coś ze sztuki cyrkowej?
Joanna Derkaczew
Źródło: Polska Gazeta Krakowska nr 104


Agnieszka Michalak
Perfekcyjni komedianci
"32 omdlenia" to aktorski popis Krystyny Jandy, Ignacego Gogolewskiego i Jerzego Stuhra. Ta zabawa formą wskrzesza teatr, którego fundamentem jest dobra literatura i szacunek dla widza.
Taki teatr chciało by się oglądać częściej. Aktorzy grają precyzyjnie, ostentacyjnie wyrzekając się tanich i efektownych chwytów. Mówią głośno i wyraźnie. Tekst literacki traktuje się tu z respektem i pokorą, nic nie dodaje, nie dopisuje drugiego dna, nie uwspółcześnia na siłę, idąc raczej na przekór taniej nowoczesności. Nikt się nie rozbiera i nie próbuje szokować. A widzowie siedzą jak zaczarowani. "32 omdlenia" to kolaż Czechowowskich humoresek: "Oświadczyn" i "Niedźwiedzia" oraz adaptacja opowiadania "Impresario pod kanapą" (z tomu "Historie zakulisowe"). Te żarty sceniczne - jak określał je sam Czechow - znakomicie korespondują z melancholijną, ale też z ironiczną naturą i skłonnościami Czechowa do komedii. Zanim powstały jego największe dramaty, mistrz "realizmu spraw najprostszych" pisywał bowiem do humorystycznych pisemek moskiewskich: opowiadał w nich zasłyszane anegdotki, wymyślał podpisy pod rysunkami, wesołe reklamy i ogłoszenia, komiczne drobiazgi, o których sam później nie chciał pamiętać. A jednak z dużej liczbie tych błahostek mających tylko śmieszyć czytelnika wyrósł Czechow dojrzały, autor opowiadań-scenek, potem dramatów, które zresztą też przypisywał do komediowego nurtu.
Pod płaszczem żartu ukrywał ludzkie ułomności, niespełnione ambicje, miłosne nieszczęścia i niezgodę na świat. Jego bohaterowie to chodzące nieszczęścia i wielcy triumfatorzy, pyszni i dumni próżniacy, kłótliwi i zakompleksieni parszywcy, pozornie silni, a jednak z podskórnymi słabościami, błazny z głowami w chmurach.
"Niedźwiedź" i "Oświadczyny" to dwie historie miłosne ze wspólnym mianownikiem - propozycją małżeńską. W tej pierwszej niejaki Smirnow - Jerzy Stuhr, który powraca na scenę, by uczcić 40 lat pracy artystycznej - przybywa do wdowy Popowej (Krystyna Janda), by odebrać dług zaciągnięty przez jej męża nieboszczka. Szybko wybucha między nimi kłótnia, która prawie doprowadza do pojedynku. Smirnow zakochuje się w temperamentnej wdówce, a o długu nie pamięta już nawet sługa uniżony (Ignacy Gogolewski).
W "Oświadczynach" jest odwrotnie - Łomów we fraku i białych rękawiczkach przybywa do panny Natalii prosić o jej rękę. Kłótniom przy tym nie ma końca - a to o ziemię, a to czyj pies jest lepszy. W "Historiach zakulisowych" zaś Czechow podgląda aktorów w garderobie, kpiąc z ich próżności.
Lepszego materiału do aktorskiego popisu Janda, Stuhr i Gogolewski nie mogli wybrać. Aktorzy błyskawicznie i bez zarzutów grają kolejnych bohaterów. Janda jako Popowa to trochę histeryczka ze skłonnościami do płaczu, trochę dumna i stanowcza baba, co to i karabinu użyje, i inwektywą rzuci. Jej Natalia jest za to bezpośrednia i kłótliwa, a Dolska to nabzdyczona celebrytka, kokietka ze starannie przypudrowanym noskiem.
Smirnow Stuhra panoszy się na scenie i rządzi akcją, raz ma wdzięk odrobinę rubasznego uwodziciela, a innym razem niepoprawnego kochanka-romantyka. W roli Czubkowa bywa kłótliwy i nieustępliwy, ale do oświadczyn zabiera się jak pies do jeża. Jego Podżarow to karykatura chwilami gorzkiego, ale też użalającego się nad sobą aktora-kabotyna. Wreszcie Ignacy Gogolewski - potrafi nadać znaczenie najdrobniejszemu machnięciu ręką albo rzuconemu jakby ukradkiem zdaniu. W roli Łuki jest zarazem ironiczny, tchórzliwy i rozczula do łez. Jako Czubukow - stanowczy. A interpretując Indiukowa, eksponuje cynizm i gorycz. Scenografia to trzy krzesła, paraf-ka i wieszak na ubrania (w trzecim akcie), jedynie światła śledzą postaci na pustej, ciemnej scenie - ich temperament i charyzma nie potrzebują podparcia w dekoracji. Aktorzy bawią się ludzkimi charakterami, próbują odświeżyć stare konwencje komediowe, by na koniec uderzyć między oczy i postawić gorzką diagnozę życia teatralnego, które charakteryzuje intelektualna i artystyczna zapaść.
Agnieszka Michalak
Źródło: Dziennik Gazeta Prawna nr 78 dodatek Kultura


Anna Mrożek
Spektakl 32 omdlenia. Recenzja
15 kwietnia 2011 w stołecznym Teatrze Polonia odbyła się premiera spektaklu „32 omdlenia” Antoniego Czechowa w adaptacji i reżyserii Andrzeja Domalika.
Spektakl oparty jest na trzech komediowych jednoaktówkach „Niedźwiedź”, „Oświadczyny” i „Historia zakulisowa” napisanych przez Czechowa we wczesnym okresie jego twórczości.
W adaptacji wykorzystano również utwory „Impresario pod kanapą” oraz „Pierwszy amant”.
Wybór utworów nie był przypadkowy. Wyraziste postaci, ostro zarysowane cechy charakterologiczne stały się doskonałą okazją, by w pełni ukazać przede wszystkim kunszt aktorski Jerzego Stuhra w spektaklu, który jest jubileuszem jego 40-letniej pracy artystycznej i dla niego został stworzony. Jak mówił sam jubilat w wywiadach prasowych i w rozmowie po premierze, „nie lubi jubileuszy i benefisów, ale Krystynie Jandzie się nie odmawia i udział w tej produkcji jest dla niego wielką przyjemnością”.
Ogromną przyjemnością spektakl był również dla publiczności, która miała niecodzienną okazję zobaczyć wspólnie na scenie trzy wybitne osobowości aktorskie: Jerzego Stuhra, Krystynę Jandę i Ignacego Gogolewskiego.
„32 omdlenia” są swoistą zabawą w teatr, jak podkreśla reżyser i sami aktorzy.
Scenografię tworzą zaledwie 3 krzesła i wieszak na garderobę w III akcie. Charakter postaci i realia czasowe, w których pisał Czechow, oddają wspaniałe kostiumy przygotowane przez Jagnę Janicką, zmieniające się w kolejnych odsłonach. Dramaturgię wzmacniają światła Katarzyny Łuszczyk.
Tak duża oszczędność inscenizacyjna nie jest jednakże żadną przeszkodą w odbiorze sztuki, wręcz przeciwnie – wzmacnia siłę samych tekstów i umożliwia zaprezentowanie artystom swoich niezwykłych umiejętności. Równocześnie to ogromne wyzwanie dla aktorów, którzy w kolejnych aktach oddzielonych 20-minutowymi przerwami, wcielają się w zupełnie inne postaci i opowiadają odmienne historie. Ale dla tak wybitnych artystów polskiej sceny zadanie to nie było trudne, dzięki czemu publiczność miała możliwość podziwiania wręcz nieprawdopodobnego ich kunsztu aktorskiego.
Jednoaktówki Czechowa są przezabawnymi opowieściami o życiu rosyjskiego ziemiaństwa XIX wieku, ale i dzisiaj są aktualne i w sugestywny sposób prezentują ludzkie słabości, niedoskonałości, próbę ukrywania prawdziwych namiętności. Czechow nieco przerysowując postaci swoich bohaterów doskonale opisał ludzką naturę, wyposażając ją w cechy bardzo charakterystyczne dla różnych typów osobowości.
Żarty sceniczne, jak określane są krótkie formy z młodzieńczej twórczości tego autora, wbrew pozorom nie są jedynie komedią i dobrą rozrywka, między słowami ukryte są gorzkie prawdy i refleksje. W trzecim akcie„Historia zakulisowa” jest to bardzo silnie widoczne, gdzie od kulis możemy obserwować cienie i blaski zawodu aktora.
Jak podkreślają twórcy „32 omdleń” spektakl ten jest w istocie rozmową o teatrze, o zawodzie, o tradycji. W zmieniających się obecnie bardzo dynamicznie odsłonach życia teatralnego, gdzie głównym dążeniem jest jak najsilniejsze obnażenie wnętrza artysty, wzmocnione często drastycznymi zabiegami inscenizacyjnymi i choreograficznymi, tradycyjny teatr, który bawi, uczy i zastanawia, staje się już formą nieco zapomnianą lub zbyt mało atrakcyjną. Nagromadzenie środków wyrazu, tworzenie sztuk teatralnych jako swoistych kompilacji różnych technik realizatorskich, coraz częściej bardziej szokuje niż skłania do refleksji.
Zaprzeczeniem tego i jednocześnie potwierdzeniem siły prawdziwego teatru jest spektakl Andrzeja Domalika, w którym artyści w zasadzie pozbawieni przedmiotowych środków wyrazu, rekwizytów, oprawy muzycznej czy wymyślnych scenografii, tworzą w wyobraźni widza wspaniałe obrazy, używając jedynie siły własnego talentu, zaangażowania i miłości do teatru i zawodu.
Spektakl „32 omdlenia” wystawiany na deskach Teatru Polonia niewątpliwie może stać się kolejnym, dużym sukcesem Fundacji Krystyny Jandy.
Dla przyszłych adeptów sztuki aktorskiej, dla ludzi kultury, miłośników teatru i każdej osoby ceniącej teatr, powinien stać się pozycją obowiązkową.
W przedstawieniu tym bowiem każdy ma szansę znaleźć dla siebie to, co w teatrze kocha najbardziej. Gorąco polecam.
Anna Mrożek
Źródło: CZYTADEŁKO.COM


Katarzyna Binkiewicz
3 x Czechow!
“32 omdlenia” to jeden z najbardziej obleganych spektakli w Teatrze Polonia. Trudno się dziwić, pubiczność ma zaszczyt spotkać się z największymi - na scenie Janda, Stuhr i Gogolewski. Te trzy teatralne osobowości spotykają się, by wspólnie stworzyć szalenie dynamiczny obraz pełen ironii i wysokiej klasy komizmu. “32 omdlenia” Czechowa, w reżyserii i adaptacji Andrzeja Domalika, to sztuka balansowania między absurdem i szaleństwem.
Pusta scena i trzy puste krzesła, z których każde symbolizuje inne emocje. Stuhr, Janda i Gogolewski grają na scenie razem z widownią. Wręcz czekają na reakcje publiczności. Przedstawienie harmonijnie łączy kolejne monologi z salwami śmiechu widowni.
“32 omdlenia” to spektakl podzielony na trzy części. W każdej z jednoaktówek aktorzy wcielają się w zupełnie różne charaktery. Mocne, przerysowane postaci, cięte riposty i nietuzinkowy komizm sytuacyjny to esencja tego spektaklu. Okazuje się przy tym, że życie rosyjskiego ziemiaństwa w XIX wieku do złudzenia może przypominać nasze realia tu i teraz.
Stąd minimalizm scenografii i wszelkich teatralnych efektów - w “32 omdleniach” to słowo ma być głównym środkiem przekazu, ma mieć najsilniejszą moc. Ma być nośnikiem wartości, ma bawić, wzruszać, uczyć. Dodatkowo jeszcze ascetyczność dekoracji skraca dystans między sceną, a widownią, dzięki czemu ma się wrażenie czynnego uczestnictwa w spektaklu.
Każdą z jednoaktówek łączy jedno - niespotykany komizm sytuacji, a także prawdziwy popis kunsztu aktorskiego. Stuhr nie daje publiczności wytchnienia! W pierwszej części jako tytułowy „Niedźwiedź” - bezczelny i pyszny gbur, który przybywa do posiadłości wdowy, Heleny Iwanownej Popowej, by odebrać dług zaciągnięty przez jej świętej pamięci męża. Pani domu - w tej roli Krystyna Janda, przyjmuje go informując chłodno, że w tej chwili długu spłacić nie może i wyprasza intruza, przeszkadzającego jej w żałobie i opłakiwaniu męża. Sytuacja diametralnie się zmienia, gdy wdowa gotowa jest zgodzić się na pojedynek, rozstrzygający spór. Gorący temperament wdowy przyprawia gościa o zawrót głowy i gwałtowny, wręcz natychmiastowy przypływ uczuć do Heleny.
W kolejnym akcie, mamy okazję obserwować rzeczywistość, w której rozum i rozsądek naprzemiennie atakują serca i dusze. Tytułowe „Oświadczyny” to wcale nie taka prosta sprawa, kiedy do głosu dochodzi wybujały temperament niedoszłych narzeczonych.
„Historie zakulisowe”, czyli ostatnia cześć tryptyku, to miniatura sceniczna wykorzystująca konwencję teatru w teatrze. Po męczącym spektaklu, w garderobie, za kulisami aktorzy skłaniają samych siebie do refleksji, zastanawiają się nad istotą teatru, nad tym jaki był kiedyś, a jaki być powinien. Wspólnie zastanawiają się, czego tak naprawdę potrzebuje dzisiejszy widz. Czy chodzi tylko o to by biec szaleńczo za tym, co modne, nowoczesne, co się łatwo sprzeda? Czy dzisiaj, by sztuka mogła być na afiszu potrzebuje otoczki skandalu, czy też użycia nowoczesnej technologii i modnych, opłacalnych nazwisk? Gdzie miejsce na sztukę słowa, na kunszt aktorski, na prawdziwe emocje? Jaką tak naprawdę role spełnia dzisiaj teatr?
„32 omdlenia” powinien zobaczyć każdy, bez względu na wiek i upodobania. To sztuka, która widza rozbawi, a jednocześnie zmusi do refleksji, do docenienia tak zanikającej dzisiaj sztuki prawdziwego aktorstwa z kroplami potu na skroniach.
Katarzyna Binkiewicz
Źródło: www.teatrdlawas.pl


Kama Pawlicka
Teatralna uczta w Polonii trwa
„32 omdlenia” to teatralna uczta rozpisana na trzech aktorów i trzy krzesła. Jak widać po rekordowej frekwencji i owacji na stojąco w teatrze wciąż wystarczą znakomici aktorzy i sprawny reżyser. Już po premierze w kwietniu 2011 roku spektakl ogłoszony został hitem nad hity. Peany sypały się jak z rękawa. Widzowie zaczęli więc szturmować Polonię, ale nie każdy miał szczęście stać się posiadaczem biletu. I tak jest do dziś. Ponad półtora roku po premierze widownia pęka w szwach, ludzie zajmują każde wolne miejsce na schodach.
Na przedstawienie składają się trzy jednoaktówki Antoniego Czechowa: „Niedźwiedź”, „Oświadczyny” i „Historia zakulisowa”.
Od podniesienia kurtyny rej na scenie wodzi Jerzy Stuhr; aktor wprost kipi energią, w każdej minucie spektaklu pokazując swoje mistrzostwo. W „Niedźwiedziu” jest gburowatym, bezczelnym, aroganckim szlachcicem, który nagle zjawia się w domu wdowy żądając zwrotu długu zaciągniętego przez jej zmarłego męża. Jego nieokrzesanie blednie, kiedy w jednej sekundzie trafia go strzała amora. Zmienia się nagle w zakochanego sztubaka. W drugiej części Jerzy Stuhr uwodzi widownię feerią wdzięku jako fajtłapowaty hipochondryk Stepian, który w słusznym już wieku postanawia ożenić się z sąsiadką. Natomiast „Historia zakulisowa” wykorzystuje konwencję teatru w teatrze. Stuhr wciela się w rolę niegdyś rzęsiście oklaskiwanego amanta, który po przedstawieniu, już w garderobie, snuje refleksje nad istotą i siłą teatru. Ostatni monolog to swoista spowiedź aktora, który żegna się na zawsze ze sceną.
Jerzemu Stuhrowi partnerują Krystyna Janda i Ignacy Gogolewski. Aktorski tercet wciela się podczas spektaklu w różne postaci, nakreślone przez autora inną psychologiczną kreską. Krystyna Janda raz jest nieutuloną w żalu wdową, innym razem nieokrzesaną panną na wydaniu, by w ostatniej części zagrać niedocenianą przez dyrektora aktorkę w objazdowym teatrze. W każdej z trzech części Janda prezentuje swój wszechstronny kunszt aktorski, umiejętność przemiany, nieprzeciętny dynamizm i komediowe zacięcie. W roli wdowy, która po śmierci męża postanowiła zaszyć się w domu jak w więzieniu, salwy śmiechu wśród widzów wywołuje sztuczna i manieryczna modulacja głosu oraz wdzięczny sposób prężenia się do strzału. W części drugiej jako panna na wydaniu nie zważa na zaloty sąsiada kłócąc się z nim zajadle o własność kawałka ziemi i zalety psa pupilka. Na wiadomość, że Stepian chce się jej oświadczyć z nieokrzesanej chłopczycy zmienia się nagle w słodką omdlewającą leliję. Niemal każdą minutę spektaklu aktorka wykorzystuje na zaprezentowanie całego spectrum swego talentu, dając mistrzowski popis godny największych gwiazd sceny polskiej.
Ignacy Gogolewski wtóruje swoim partnerom lekkością, czarem, inteligentną umiejętnością zabawy słowem. Jest filuterny, dobrotliwy, kiedy trzeba przebiegły. Popis gry aktorskiej daje szczególnie w drugiej i trzeciej części, kiedy najpierw wciela się w ojca panny na wydaniu, któremu właściwie jest wszystko jedno, komu odda rękę córki i w finale jako dyrektor teatru zaplątany w romans z aktorką.
Reżyser spektaklu Andrzej Domalik zminimalizował dekorację do trzech krzeseł i wieszaka na kostiumy, słusznie pozostawiając najwięcej miejsca na kreacje aktorskie. Widz skupia się tylko i wyłącznie na artystach; nic więcej w tym spektaklu się nie liczy. Domalik nie przeładował przedstawienia inscenizacyjnie, oszczędnie konstruując świat sceniczny; utkał go z relacji między bohaterami. I w tym właśnie tkwi siła tego spektaklu, jego moc, której nikt z widzów nie jest w stanie się oprzeć.
Kama Pawlicka
Źródło: www.teatrdlawas.pl


<< Powrót    Strona główna >>
Tonet